Galeria XX1 Kuchnia, Arkadiusz Tomasz Supryn, Jan Wyżykowski, 2002

 

Kondycja obrazu

Wojciech Tratkiewicz nie nawiązuje do polskich klimatów, kojarzy się ze sztuką amerykańską lat 60-80. Kolor jego jest wynikiem wewnętrznych upodobań i wpływów francuskich postimpresjonistów, wysoko ceni niemieckich ekspresjonistów, obarcza się ciężką pracą na wielkoformatowych płótnach w tradycyjnej technice olejnej. Od wielu lat ciągnie w zasadzie ten sam temat, zapisany ciągle inaczej, inną treścią i nastrojem, obrazem nie stara się przypodobać komukolwiek, nie nawiązuje do figuratywności, daje odbiorcy wolną rękę do interpretacji. Tratkiewicz nie wykazuje zainteresowań modą, działa na uboczu przez to można go określić jako artystę niemodnego, ale prawdziwego, posiadającego własną tożsamość, rozpoznawalnego na pierwszy rzut oka. Ten artysta jest osobą niemedialną i wydaje się, że traci na wartości w końcu xx i na początku XXI wieku. Nic podobnego, wiemy że to nie jest prawdą, bo sztuce są obojętne kamery i wywiady, obrazy jego oglądamy na wystawach bardzo rzadko, czasem w niewygodnych i ciasnych miejscach. Jego prace kojarzą mi się z bardzo ważnymi, wyko­nywanymi cyklicznie czynnościami, takimi jak: coroczna orka czy przygotowanie do siewów. Wszystkie te obowiązki zawsze dokonuje siewca z właściwą sobie powagą.

Arkadiusz Tomasz Supryn

Studium abstrakcyjne

Słabość malarstwa współczesnego spowodowana jest zaniechaniem studium nad płaszczyzną. Myślenie całościowe, które temu towarzyszy, właściwie w ogóle przez malarzy nie jest podejmowane, wszystko kończy się na kompozycji, obraz staje się zwykłym rozwiązaniem i to niezbyt trudnego problemu. Gdzie jest droga, dojście i przestrzeń twórcza? Bo taki obraz to nie zabawka, pochłania czas i przestrzeń, pokazuje inny pejzaż – umysłu. I nie może być prosty – bo czyż umysł nie jest prosty? Taki pejzaż ma wielu ojców: Cezanna, Pollocka, wolsa, i oby dziś było ich jeszcze więcej, w innym przypadku współczesne malarstwo popadnie w kryzys.

Wojtek Tratkiewicz maluje długo swoje obrazy, długo walczy o całość, całość jest skalą trudności i kompozycją, ogromnym wysiłkiem – drogą, którą autor przez ten pejzaż wędruje, a może wspina się i zdobywa górę. A nam zdaje relacje, dzięki czemu możemy mu w jakimś stopniu towarzyszyć, co widzimy? Gdyby pejzaż był prosty, widzielibyśmy jeden widok, ale ten jest złożony, a widoków jest bardzo wiele. Rozejrzyjmy się.

Podążać możemy wieloma tropami: ktoś za konturem, ktoś za plamą, inni za fakturą, jeszcze inni za gamą barwną, zbieramy rozmaite wrażenia: barwne, nakładających się planów, ruchliwości plam, napięcia konturów. Malarstwo Wojtka daje nam taką możliwość – prawo do własnych odkryć. Jeśli o mnie chodzi w żółtym pejzażu słyszę dźwięk dzwonu. Dlaczego akurat dzwonu? – bo jest to potężne malarstwo, a potęga wynika z całości.

Gdybyście słyszeli nasze w pracowni rozmowy na temat obrazu – ciągną się w nieskończoność, trudno jest powtórzyć. My w skrócie poprzestajemy na tym.

Jan Wyżykowski