STRUKTURALIZM
Jest to nowy główny kierunek, tak jak: realizm, figuracja i abstrakcja, więc jest ich, rozpoznanych, cztery. Strukturalizm polega na obserwacji samej płaszczyzny, czyli czyni to w sposób odwrotny do realizmu, który odnosi się do świata na zewnątrz w postaci widoku i przenoszeniu go na płótno. Tak więc w strukturalizmie mamy do czynienia z obserwacją samej płaszczyzny i to jest jego jedyny motyw. Prekursorem strukturalistycznego myślenia był Cezanne, przede wszystkim w ostatnich obrazach góry św. Wiktorii. Znam dwa sposoby obserwacji docierającej do skomplikowanej, bo trudnej do zrozumienia, struktury: fizjologiczny (tak powstaje moje malarstwo) i przez kontemplację, to domena naszego bohatera – Wojtka. Nie pozostaje nic innego, tylko opisać, jak on to robi: Lubi malować w plenerze, mocno przetwarzając akwarele, dajmy na to górę, która zajmuje go z reguły cały dzień, więc długo. Efekt jest piorunujący, ponieważ te jego, wprawdzie niewielkie rozmiarami, arcydziełka kompletnie nieobarczone są tą najgorszą i powszechną w malarstwie współczesnym wadą, tj. mechanicznością; ale jak zobaczymy za chwilę, to dla niego za mało, chce więcej, a jest cierpliwy i uparty, a w sprawie strukturalizmu wymienione cechy służą jak żadne. Także przywozi owe akwarele do pracowni i tu rozpoczyna się główna i wielomiesięczna batalia o przeważnie duży rozmiarami olej. Owe mocno przetworzone akwarelki stają się pretekstem do jeszcze bardziej przetworzonych olei, tyle że tym razem warunki dyktuje płaszczyzna, a nie widoczek, który zawsze był li tylko pretekstem, ledwo rozpoznanym punktem odniesienia w myśl porzekadła: „od czegoś przecież trzeba zacząć”, a zakończyć na pełnej strukturze przez obserwację płaszczyzny.
Drugą i trzecią marną rzeczą w malarstwie współczesnym jest skłonność artystów do skrótów myślowych lub odwrotnie, mnożeniu niepotrzebnego, czyli pseudo-synteza i kakofonia, skreślające jakikolwiek problem, tak że odbiorca baranieje przed posmarowanym płótnem i przymierza go do ściany lub koloru mebla albo rzuca na pastwę, lecz przestrzeni tym nie ożywiając, ponieważ wszystko pozorne. Wojtek rozpoznaje i wydobywa konstrukcję przestrzenną, dzięki której struktura, a nie bierne uleganie nieokreśloności; zmusza do myślenia i nie podopasowuje się do czegoś tam, bo to i owo. Obraz jego jest jednością – pełną strukturą, bez konwencjonalnej kompozycji, a jednak porządkiem, który domaga się czynnego patrzenie i kontemplowania, jako że przestrzeń… i w ten sposób zadaje największy problem, jaki może być nie tylko w malarstwie – Całości. Tak więc kontemplacja kreowanej płaszczyzny, jako nowego przestrzennego porządku, jest zawsze pod wpływem Całości, tak żeby każdy obraz miał głowę, ręce i nogi, a nie tylko kaleki korpus. A żeby tak się stało, trzeba przestrzeni na obrazie dokładnie i cierpliwie się przypatrywać, dlatego tak długo to trwa, a nawet gdyby miało wieczność… Trzeba też przecież skonfrontować wszystko z możliwościami przestrzennymi w mózgu, który naprzód dużo przeczuwa, nim wyraźnie zobaczy. Nawet gdy obserwator idzie z pochyloną głową lub we mgle, tam wnętrze i zewnętrze w głębokiej intuicji zamyka się w Całość. W nas zawsze jest Całość, nawet gdy jej nie szukamy, a wydobywając fragment po fragmencie na powierzchnię, czujemy, że są składowymi nie jakiejś, ale określonej struktury -jeżeli się ją podejmie, staje się artystą. Wojtek właśnie jest tym artystą od kontemplacyjnej struktury, czyli nowatorem, który, pomimo trudności, w każdym momencie podlega-ulega Całości jako drogowskazowi na swoją ulubioną górę.
Jan Wyżykowski
W 1981 roku ukończyłem studia na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, w pracowni profesora Jana Tarasina. Świat malarstwa w tamtych czasach był inny niż dzisiaj. Dawał pewna krzepę, oparcie duchowe. Po latach pracy wyklarowała się moja malarska postawa. Duch abstrakcji, tej możliwości określenia własnego wyobrażenia towarzyszył mi zawsze. Z czasem pewną potrzebą stała się inspiracja naturą i pejzażem, jako konfrontacja tego, co moje, i tego, co na zewnątrz. Jednak najważniejszą sprawą pozostał sam obraz, ta określona pionem i poziomem płaszczyzna, z własnym rytmem, kolorami, przestrzenią, stała się elementem decydującym. Obrazy pokazane na wystawie są próbą dotarcia do związku tych elementów. Są próbą pokazania natury poprzez filtr własnego odczucia i pogodzenia tych doznań z płaszczyzną płótna. Ważne było takie użycie środków malarskich, aby wyczerpywały swój potencjał w prostokącie płaszczyzny. W związku z tym obrazy powstają długo, potrzebują czasu i wielokrotnych zmian. Rysunki prezentowane na wystawie mają ten sam cel, choć ich geneza jest inna. Powstawały szybko, z wyobraźni, ale zawsze starałem się określić ich zawartość w stosunku do tego magicznego prostokąta.
Wojciech Tratkiewicz, Czerwiec 2014
Galeria Stara Prochownia
ul. Boleść 2, Stare Miasto
Stołeczne Centrum Edukacji Kulturalnej,
ul. Jezuicka 4, 00-281 Warszawa,
tel.: 22 635 89 64; e-mail: info@scek.pl
Galeria czynna codziennie w godzinach: 11:00-20:00
Wstąp wolny
www.scek.pl